______________________________________________
Wraz z nadejściem grudnia cały
Hogwart niemal utonął w śniegu. Bywały zimy, że w tutejszym klimacie w ogóle go
nie było – tej jednak śnieg sypał wręcz zbyt obficie jak na ten region. Annabel
nie lubiła ostrych zim. Straszny był z niej zmarźluch, toteż choć w szkole było
ciepło, to jakby mentalnie odczuwała temperaturę na dworze, szczególnie, gdy na
sklepieniu Wielkiej Sali prószył śnieg. Chodziła w ciepłych swetrach, które
często nie były zgodne z regulaminowym ubiorem, ale ze względu na jej nieskazitelność
prawną nauczyciele nie zwracali jej uwagi.
-Hej – Remus właśnie przyszedł z
chłopakami na śniadanie, całując ją w policzek.
-Hej – uśmiechnęła się.
Byli już razem ponad dwa miesiące,
więc po pierwszym szoku przyjaciele przyzwyczaili się do tego, że są para i
przestali zwracać na nich taką uwagę, jak na początku.
-Zostaje ktoś na święta? – zapytał
Syriusz. Jutro mieli wyjechać na Boże Narodzenie, ale Łapa nie znosił swojej
rodziny, a nie chciał być piątym kołem u wozu w domu Rogacza podczas świąt.
-Stary, mówiłem ci, że możesz
spędzić je u mnie – powiedział Rogacz.
-Gdybym chciał, to bym spędzał –
prychnął z wyższoscią Łapa, a Dorcas i Lily się zaśmiały. Śmieszyła je
większość rzeczy, które robili Huncwoci, szczególnie, odkad Lily i Rogacz byli
parą. James wiedział, że Syriusz tylko tak mówi. Wiedział, że nie chce spędzać
u niego świąt, bo pewnie czułby się nieswojo.
-Właśnie, teraz sobie przypomniałem
– zwrócił się cicho Remus do Ann. – W drugi dzień moi rodzice chcą, żebyście z
Allanem do nas przyszli. No wiesz, coś zjeść, posiedzieć.
-Dzięki – uśmiechnęła się
dziewczyna. – Na pewno chętnie przyjdziemy. Twoja mama mnie kojarzy?
-Pamięta, że raz na wakacjach przed
trzecim rokiem spotkała nas w Esach i Floresach. Powinna cię w miarę kojarzyć.
-Chcę wywrzeć dobre wrażenie –
zażartowała Ann, wypinając dumnie pierś.
-Wywrzesz najlepsze – powiedział z
przekonaniem, uśmiechając się do niej i odgarniając kosmyk jej ciemnych włosów
za ucho.
-To takie słodkie… mogę już rzygać?
– wtrąciła Dorcas w ich rozmowę.
-Nie słuchaj jak nie mówią do ciebie
– Ann pokazała jej „wredną gębę”.
-W ogóle słyszeliście, że formuje
się takie coś jak Zakon Feniksa? Chcą przeciwstawić się Voldemortowi. Podobno
sam Dubmledore jest w Zakonie. Nie ma co, jak skończę szkołę, dołączę do nich –
powiedział Syriusz, zawsze chętny do ratowania świata. – Co wy na to?
-Też idę! Zgładzimy gnoja! – zapalił
się James, unosząc pięść w triumfalnym geście.
-Lubię wasz zapał, ale Śmierciożercy
zaczęli wymordowywać szlamy – powiedziała stlumionych głosem Lily, przed którą
leżał Prorok Codzienny. Próbowała ukryć swój strach, jednak wszyscy wiedzieli,
jak drżą jej dłonie.
-Kochanie – Rogacz objął ja
ramieniem. – Ktokolwiek chciałby z tobą zadrzeć, najpierw musiałby zabić mnie, a
ja nie zamierzam zginąć tak łatwo.
-Jesteś najlepszy – szepnęła mu do
ucha Lily, całując jego policzek.
-Słodko… mogę już rzygać? – tym
razem wtrącił te słowa Syriusz, przybijając z Dorcas piątkę.
-Lunatyk idziemy na lekcje? – zaproponowała
Annabel, widząc, że Remus już zjadł. – Pokazałbyś mi rozwiązanie tego zadania z
transmy? Bo chyba się w jednym miejscu pomyliłam.
-Nie ma sprawy – odparł chłopak,
wstając i biorąc torbę.
-Uu, gołąbeczki – zawołała za nimi
Dorcas, gdy odchodzili od stołu.
-Dorcas, robisz się nie do
zniesienia – powiedziała Lily. – Zaczynasz kpić ze wszystkich związków.
-Wiem, za długo jestem sama… -
westchnęła.
-Ej Meadowes, mam to samo – zwrócił
się do niej Syriusz. – Ej czekaj! – wyglądał, jakby nad jego głową zapaliła się
żaróweczka. – Ja jestem sam i ty jesteś sama, a, co tu kryć, jesteśmy
najseksowniejsi w tej grupie. Spotkaj się ze mną po lekcjach, to
usatysfakcjonuję cię seksualnie, co?
-Chyba śnisz, Black – Dorcas
zgromiła go spojrzeniem. – Nie przespałabym się z tobą nawet za milion lat.
-Jeszcze będzie się prosić – mruknął
Łapa do Rogacza, tak, żeby dziewczyny nie słyszały.
Annabel i Remus zajęli swoją ławkę
przy oknie w sali z transmutacji. Nikogo jeszcze nie było, więc mieli chwilę
dla siebie. Ann pocałowała go lekko, lecz gdy ten chciał odwzajemnic pocałunek,
odsunęła się.
-Mówiłam serio o tym zadaniu –
powiedziała, a już po chwili Lunatyk, trzymajac ją za rękę, tłumaczył jej
rozwiązanie.
-Dziś mamy nocny dyżur – wspomniał,
gdy do rozpoczęcia zajęć brakowało tylko kilku minut i uczniowie zaczynali się
już zbierać w klasie.
-Wreszcie – dziewczyna naprawdę
lubiła te ich dużury, szczególnie, odkąd byli razem. Chodzili powoli po zamku,
w półmroku wtuleni w siebie nawzajem. Były to najlepsze chwile, jakie razem
spędzali i po zakończeniu szkoły na pewno będzie jej ich brakować.
-Witam moich uczniów! – do klasy
dziarskim krokiem weszła profesor Quinn. – Nie martwcie się, to wasza ostatnia
lekcja ze mną przed świętami – przez salę przetoczył się okrzyk radości. – A
teraz wyciągamy karteczki.
-Urocza kobieta – mruknął w ławce za
nimi Rogacz.
***
Po lekcjach Łapa zszedł do Pokoju
Wspólnego, gdzie znalazł Dorcas. Puścił jej oczko, a dziewczyna bez słowa
poszła za nim. Wiedział, że jeszcze przyjdzie z pytaniem, czy jego propozycja
jest aktualna. W końcu panna Meadowes nie była typem cnotliwej grzecznej
dziewczynki.
-Słuchaj Black – powiedziała, zanim
weszli do Pokoju Życzeń. – To nic nie znaczy, nasze relacje pozostają
neizmienione. Jesteś zwykłymi przyjaciółmi.
-Z bonusem – wyszczerzył się
Syriusz.
Nie mógł zaprzeczyć, że podoba mu
się Dorcas. Była niezłą laską, o ognistym temperamencie, długich czarnych
włosach i seksownym ciele. Miała w sobie taką iskrę, dzięki ktrórej faceci do
niej lgnęli jak pszczoły do miodu, ale była bardzo wybredna. Już dawno myślał o
tym, jakby to było przespać się z nią, bo choć nie była typem dziewczyny, z
którą chciałby być w związku, pociągała go.
W Pokoju Życzeń stało jedynie
wielkie łóżko nakryte satynową czerwoną pościelą. Uwielbiał to miejsce. Gdy
tylko przekroczyli próg, rzucił ją na łóżko, całując namiętnie. Dorcas oplotła
nogami jego biodra, a jej ręce głaskały jego plecy, gdy oddawała pocałunki.
Zaczął całować jej szyję, dekolt. Zdjął z niej bluzkę i wprawnym ruchem rozpiął
stanik, uwalniając za piersi dziewczyny,
które niespiesznie zaczął pieścić. Już po chwili ta wiła się pod nim, a Łapa
uśmiechnął się sam do siebie z satysfakcją. Był w tym najlepszy.
Nie minęło dużo czasu, a Dorcas
ściągała z niego ubrania, całując jego klatę. Dziewczyna jak marzenie – gorąca,
chętna, szybko przechodzi do rzeczy i nie chce nic w zamian.
***
-Ann, widziałaś Dorcas? – zapytała
Lily, gdy Annabel szykowała się na nocny patrol.
-Ostatni raz kiedy wróciłyśmy z
obiadu i gdzieś poszła – wzruszyła ramionami, uplatając z włosów francuza.
-Dziwne, że tak nie wraca. Ej, a
może poszła się bzykać z Łapą? – zażartowała, a dziewczyny wybuchnęły śmiechem.
-Co do bzykania. Zrobiliście to już
z Jamesem? – Ann popatrzała na Lily figlarnie, a ruda się zaczerwieniła.
-Nieee – odparła po chwili, rzucając
się na łóżko. – Znaczy… chciał, ale powiedziałam mu, że nie jestem gotowa.
Podobno tak powinno się robić przez pierwsze dwa razy, kiedy chłopak się do
ciebie dobiera.
-Co ty? A chcesz żeby… no wiesz?
-No jasne, jestem dorosła, do
cholery! Ale muszę być damą, żeby poznał moją wartość i bardziej mnie szanował.
-Kto ci tak powiedział? – zapytała
Annabel.
-Ciocia – Lily wzruszyła ramionami.
– Mniejsza o to. A wy z Lunatykiem?
-Jeszcze nie…
-To pamiętaj o zasadzie „do trzech
razy sztuka”, to bardzo ważne – powiedziała Lily. – Jak oddasz mu się od razu,
weźmie cię za pierwszą lepszą.
-Będę pamiętać – uśmiechnęła się
Ann, jednak nie wzięła tej rady na poważnie. Wolała chyba być sobą i okazywać
uczucia na swój, może nie perfekcyjny, ale naturalny sposób. Gdy umyła zęby i
już miała wychodzić, Lily jeszcze za nią krzyknęła:
-Pamiętaj, masz być damą!
Ann uśmiechnęła się do siebie,
schodząc po schodach. Chciałaby być damą – jak każda dziewczyna. Ale czy damy
muszą być zdystansowane i oziębłe?
-Cześć – uśmiechnęła się od ucha do
ucha, gdy po zejściu do Pokoju Wspólnego od razu zobaczyła czekajacego na nią
Remusa. Przytuliła go na powitanie, wzięła za rękę i poszli na patrol.
-Voldemort szuka popleczników –
powiedział Lunatyk, gdy przemierzali ciemne korytarze. – Tata przysłał mi Prawdę
Wyzwoloną z zeszłego tygodnia. Piszą, że Śmierciożercy, a czasem on sam,
nagabują czarodziejów do przyłączenia się do nich. Nachodzą ich w własnych
domach. A gdy ci odmawiają… wiadomo. Jedna avada i po sprawie.
-Robi się coraz gorzej – Annabel
wtuliła się w chłopaka.
To prawda, nadchodziły ciężkie
czasy. Voldemort zapanował już nad niemal całym Ministerstem Magii, chciał, by
cały magiczny, a potem mugolski świat leżał u jego stóp a ludzie drżeli na sam
dźwięk jego imienia. Jednak była jedna rzecz, której nie przewidział – że im
brzydsze czasy, tym więcej koloru w środku, w człowieku. Tym ludzie bardziej
pragną miłości, która zerwie ich do buntu. Tym bardziej podatni będą na radość.
Będą niemal rozpaczliwie szukali uczucia, które ogrzeje ich zziębnięte dusze,
całkowicie mu się poddając. Tym szybciej będą podejmowali wielkie decyzje i tym
będą bardziej zaciekli, niewykluczone, że silniejsi.
Lunatyk i Ann odczuwali brzemię
tego, co miało nastąpić. Wiedzieli, że po skończeniu szkoły nie będzie im
lekko, że Voldemort rośnie w siłę. Nagle Annabel przyszło do głowy coś, co
spowodowało, że dawno nie czuła się tak przerażona.
-A
co, jeśli po skończeniu szkoły będą chcieli cię zwerbować? – powiedziała,
jednak nie oczekiwała odpowiedzi na pytanie. – Hogwart co roku publikuje w
Proroku Codziennym trójkę najbardziej obiecujacych absolwentów i daję głowę, że
się w niej znajdziesz. Na pewno szukają świetnych czarodziejów, którzy by im
pomogli w tym… czymkolwiek jest to, co robią.
Martwiła się o niego. Wiedziała, że
jej w tej trójce nie będzie – była prefektem naczelnym i miała dobre oceny, ale
zawsze kryła się w cieniu, nie zgłaszała do odpowiedzi, nie wykazywała żadnych
cech zwiazanych z szeroko pojętą „przebojowością” ani nic w tym stylu, więc też
nie zaliczała się do osób „obiecujących”. Ale Remus tak. Poza tym jest
wilkołakiem, większość ludzi gdyby o tym wiedziało, bałoby się go, co dla
Śmierciożerców jest pewnie tylko dodatkowym plusem.
-Nie zamartwiaj się tak – powiedział
stanowczo. Wiedział, o co jej chodzi i rozumiał, ze się martwi. Szczerze
mówiąc, sam ostatnio wiele o tym myślał i choć było to podejście mega
narcystyczne, to jednak możliwe. Ale nie chciał, żeby Annabel wiedziała, że go
też to rusza.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował,
odchylając jej głowę w tył, tym samym niemal od razu pogłębiając pocałunek.
Dziewczyna poddała się temu, przeczesując palcami jego włosy. Kolana jej
zmiękły, a on, czując to, przytrzymał ją w uścisku, opierając o ścianę. Muskał
jej ramiona opuszkami palców, tak, jakby chciał całować ją całym sobą. W takich
chwilach czuł, jakby się przed nią obnażał, jakby oddawał jej całego siebie,
wszystkie swoje komórki i atomy, w zamian przyjmując jej miłość. Nie wiedział,
czy inni też to czują i nie był pewien, czy chce się dowiedzieć. Pragnął żywić
się myślą, że czuje to wszystko, ponieważ dziewczyna obok jest miłością jego
życia – jedyną, która kiedykolwiek była i będzie mu bliska. Był o tym bardziej
niż przekonany. Annabel wyszeptała jego imię, gdy Remus zaczął całować jej
szyję. Odchyliła głowę, wzdychając tak cicho, że nie przypuszczała, by mógł to
usłyszeć. W końcu nie była głośną dziewczyną. To nie tak, że wstydziła się
swoich uczuć albo tego, że pragnie Lupina – nie była w końcu ani pruderyjna,
ani fałszywie skromna. Po prostu taka już była: cicha. Chłopak całował jej
szyję, dekolt usta, a ona po prostu nie mogła uwierzyć, że ją kocha, że jej
pragnie.
Gdy zegar na wieży wybił północ,
Remus się odsunął, choć Annabel ciagle zaciskała palce kurczowo ja jego
ramionach. Tym razem nie chciała być kopciuszkiem.
-Nie chcę wracać do dormitorium –
powiedziała. Nie chciała, żeby odchodził, nie chciała się z nim rozstawać. Choć
byli ze sobą niecałe trzy miesiące, czuła pomiędzy nimi wielką emocjonalną
więź, która prawdopodobnie była już tam wcześniej, jednak udawało im się ją
ukrywać.
-Mam klucz do pokoju prefektów –
wziął ją za rękę, a gdy wczytał w jej oczach niewerbalną zgodę, poszli, wtuleni
w siebie, przez szkolne korytarze.
W środku wyglądąło dokładnie tak,
jak zostawili po ostatnim zebraniu prefektów we wtorek – nieumyte kubki po
kawie, rozrzucone notatki, niedojedzone ciastka i krzesło, które Ray
przewrócił, wygłupiając się z Claudią. Remus i Ann rozłożyli kanapę w rogu,
znajdując w środku parę kocy, które posłużyły za prześcieradło, kołdrę i
poduszki.
Usiedli na łóżku obok siebie, a
Lupin tak własciwie nie za bardzo wiedział, jak ma się to dego zabrać. Po
chwili jednak pocałował ją delikatnie, bo to wychodziło mu całkiem nieźle. Jednak
tym razem to Annabel zaczeła dyktować tempo. Usiadła mu na kolanach,
przeczejuąc dłonią jego włosy, a drugą ręką trzymajac się barku chłopaka. Poczuła
jego dłonie pod swoim swetrem, dotykające jej chłodnego ciała i zatrzymujące
się na zapięciu stanika. Wiedziała, że Lunatyk nie zrobi nic wbrew jej woli,
musiała dać mu znak.
-Niech to szlag, nie muszę być damą
– mruknęła, popychając go na łóżko.
Podczas, gdy ten próbował rozpiąc
jej stanik, Annabel z powodzeniem rozpinała guziki jego starej koszuli, którą
nosił chyba od trzeciej klasy. Pomogła mu, zdejmując z siebie sweter.
-Rany ale ty jesteś chuda –
powiedział tonem tak zdziwonym, że oboje wybuchnęli śmiechem.
-Jakby to było coś nowego – odparła
i wróciła do całowania.
-Kurczę Ann! Może gdybyś przestała
mnie rozpraszać, w koncu rozpiąłbym ten cholerny stanik!
-No wybacz – powiedziała i zastygła,
śmiejąc się. – Teraz już mogę? – zapytała, gdy chłopakowi się udało.
-Teraz jest to wręcz pożądane.
Nie wiedziała, czy tak właśnie
powinien wyglądać pierwszy raz. Nie wiedziała, czy trwało to odpowiednio długo
i czy aby nie bolało jej za mało. Ale przecież choć nie odpowiedni – był ich.
Jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowy i chyba jednak wbrew wszystkiemu idealny, bo
z osobą, którą się prawdziwie kocha.
Kurcze! Zaszalałaś, naprawdę! Rozwaliła mnie Lily z tą damą i rady od ciotki, nieźle! Chociaż wiedziałam, że Ann z tym nie wytrzyma.
OdpowiedzUsuńDorcas i Syriusz? Charakterem pisani do siebie! Dobrze, że tak się stało! ;D
Naprawdę, u ciebie te tematy nieźle wychodzą, nie robisz tego tak chamsko, aż chce się to "konsumować". Naprawdę świetne! ;D