Wiem, dawno nic nie było, ale wracam w przypływie weny :) Sprawa jest zasadniczo jedna - są postacie, które, nie wiadomo czemu, zaczynają w naszych głowach żyć własnym życiem. Taką postacią jest dla mnie Dorcas. Włożyłam w nią dużo z siebie, przez co zaczęła wyprawiać jakieś farmazony i byłabym ciężko chora, gdybym ich w tym opowiadaniu nie spisała. Dlatego proszę o wyrozumiałość, bo w najbliższych rozdziałach będzie sporo Dorcasowych wątków :) A teraz zapraszam na własnie przed chwilą skończony rozdział 17 :)
__________________________________________
-Nie wierzę, że to już koniec –
powiedziała Annabel, czując, jak łzy napływają jej do oczu.
Stali, całym gryfońskim rocznikiem,
przed zamkiem. Obok leżały ich kufry, klatki z sowami, wszystkie notatki i
rzeczy, które przez te wszystkie lata gnieździły się w ich dormitoriach. Dla większości
z nich to już ostatni raz: ostatni raz widzą szkołę, ostatni raz przekraczają
jej progi, ostatni raz z niej odjeżdżają. Po wyjściu z pociągu na dworcu Kings
Cross czekała już na nich tylko bezlitosna dorosłość.
-Ej, nie płacz – zaśmiał się Lunatyk,
widząc, jak Annabel ociera łzy. Choć samemu szkliły mu się oczy.
Wszyscy byli wzruszeni, wszystkie
dziewczyny płakały. Przyjaciele z innych domów przytulali się i żegnali. Każdy
obiecywał, że będzie pisał i, że jeszcze się zobaczą.
-Matko, tyle wspomnień – mruknął
Rogacz mierzwiąc włosy. –Lilka, pamiętasz, jak w pierwszej klasie zarzekałaś
się, że nawet kijem byś mnie nie dotknęła? – wyszczerzył się, a wszyscy
wybuchli śmiechem. Teraz Rogacz i Lily stali obok siebie, a on obejmował ją
ramieniem.
-Dalej nie wiem, co poszło nie tak –
westchnęła żartobliwie.
-Nie wierzę, no nie wierzę, że to
już. Minęło siedem lat, a czuję się, jakby wczoraj wkładali mi na głowę Tiarę
Przydziału.
-No, to było dopiero traumatyczne
przeżycie – zażartował gorzko Łapa.
-Ej, nie ma co płakać! Chodźcie
lepiej do ostatniego szkolnego zdjęcia – powiedział Glizdek i ustawił statyw
swojego starego aparatu. Włączył samowyzwalacz i pobiegł, by ustawić się do
zdjęcia razem z przyjaciółmi.
-Chodźcie! – zawołał ich ktoś z
tłumu, który szedł w stronę Hogsmeade – Hogwart Express nie będzie czekał
wieki!
Po zrobieniu zdjęcia wzięli kufry i
pobiegli w stronę reszty uczniów. W pociągu udało im się zająć całkiem spory
przedział, a Annabel i Lunatyk nie mieli najmniejszego zamiaru udawać się na
żaden obchód.
-Powiedzieli, że wezmą wszystko na
siebie – wytłumaczył Luantyk mówiąc o prefektach, którzy nie kończyli szkoły.
-Skoro tak, to, moi drodzy, mamy
pełny skład do Czarodziejskiej Butelki – wyszczerzył się Łapa. – Mam wersję
siedemnaście plus, więc dzieci zatkać uszy.
Syriusz wyjął z kufra grę – była to
po prostu pusta szklana butelka, do której dołączone były dwa stosy karteczek:
pytania i wyzwania. Najpierw kręciła pierwsza osoba po lewej od drzwi, a ten,
na kogo wskaże butelka, musiał wybrać, czy woli odpowiadać na pytanie, czy
wykonywać zadanie. Potem losował kolejną osobę. Butelka i kartki z pytaniami
były tak zaczarowane, by dobierać pytania do osoby.
-A co, jeśli nie będę chciał
odpowiedzieć? – zapytał Peter, poprawiając kołnierzyk.
-Wtedy po prostu dostaniesz nieźle
po łbie od butelki – wytłumaczył Rogacz, wzruszając ramionami.
-Wiecie, nie jestem pewna tej gry –
powiedziała Dorcas, a wszyscy się zdziwili. No tak, w końcu ona zawsze była
pierwsza do takich zabaw. Pamiętała, jak grała w to kiedyś z kuzynami i ta
wredna butelka obnażyła wszystkie jej tajemnice. Wolała, żeby jednak to, co
łączy ją z Syriuszem – czymkolwiek jest ta dziwna relacja – pozostało w
tajemnicy.
-Daj spokój, to tylko gra –
przekonała ją Lily. – No to kto pierwszy? Lunio?
Lunatyk, jako pierwsza osoba po
lewej od wejścia do przedziału, zakręcił butelką. Kręciła się nienaturalnie
długo i stanęła w miejscu nienaturalnie gwałtownie, jak to mają w zwyczaju
Czarodziejskie Butelki.
-Pytanie czy wyzwanie? – zapytał,
patrząc na Rogacza.
-Wyzwanie – Remus wyciągnął
odpowiednią kartę, po czym przeczytał na głos:
-Zademonstruj na Czarodziejskiej
Butelce, jakiego loda byś chciał, by zrobiła ci dziewczyna.
-Nie no ludzie, ta gra jest serio
idiotczyna – zaoponował Rogacz. – Proszę was, nie zachowujmy się jak dzieci.
-Teraz się dopiero wstydzisz? Daj
spokój, będzie śmiesznie – obruszył się Łapa, na co siedząca naprzeciwko niego
Dorcas obrzuciła go spojrzeniem tak lodowatym, że Dementorzy przy niej
wymiękają.
-Łapa, to serio nie jest dobry
pomysł – powiedziała dobitnie.
Syriusz wyglądał, jakby przetwarzał
sobie to wszystko w myślach, aż w końcu schował grę. Wcześniej nawet nie
pomyślał, że w jej trakcie sprawy między nim a Dorcas mogą wyjść na jaw.
-Wreszcie zmądrzeliście – skwitowała
Annabel. - To możemy wam powiedzieć, co wymyśliliśmy – uśmiechnęła się i
ścisnęła troszkę mocniej rekę Lunatyka.
To był jeden z ich niemych
sygnałów. Nigdy ich nie ustalali między sobą, ale wydawały się dla nich
oczywiste: przewrócenie oczami, ruch brwi, ściśnięcie dłoni, sprecyzowany dotyk
– niby nic, ale zawsze wiedzieli, co ta druga osoba ma na myśli. Żyli,
dopełniając się nawzajem, w idealnej symbiozie. Czasem wydawało się nawet, że
byli zbyt dobrze dobrani. Ten zaś uścisk dłoni znaczył, by to Lunatyk zaczął mówić.
I bez tego pewnie by to zrobił, wiedząc, że uzyska większy posłuch niż jego
ukochana, głównie z powodu tego, że w przeciwieństwie do niej, miał zwyczaj
mówienia wystarczająco głośno i wyraźnie.
-Tak sobie ostatnio siedzieliśmy i
wpadliśmy na pomysł, żebyśmy w te lato wszyscy wybrali się na tydzień na
wakacje. Mogą być na przykład namioty nad wybrzeżem.
-Przyznajcie, że chcecie uprawiać
seks na plaży – zażartowała Dorcas.
-Żeby tylko - zawtórował jej Remus.
– Ale tak na serio, jesteście za?
-Jasne – powiedziała ucieszona Lily.
– Już czuję w sobie ducha biwakowania.
-Zróbmy to po mugolsku! – niemal
wykrzyknął podekscytowany Łapa. – No wiecie, gotowanie na ognisku, chodzenie po
wodę, nie mycie się i takie tam.
-Nie mycie się? – zdziwił się Peter.
– Byłem pewien, że mugole się myją.
-Nie na biwakach – stwierdził
Syriusz tonem, który sugerował, że nic nie jest w stanie zmienić tego poglądu.
– Jedynie kąpiele w morzu.
-Dobra, jak chcesz to się nawet myć
nie musisz, póki nie zaczniesz śmierdzieć nie obchodzi mnie to za wiele –
wzruszył ramionami Rogacz.
Jeszcze przed wyjściem z pociągu
ustalili termin – im szybciej, tym lepiej – za dwa dni. Lily miała wziąć
dwuosobowy namiot jej rodziców dla niej i Jamesa, Annabel starą trójkę, jeszcze
z czasów, gdy będąc dziećmi jeździli z rodzicami na weekendy a ona i Allan
mieścili się na jednym łóżku, zaś Glizdogon miał pożyczyć od jakiejś ciotki
dwuosobowy namiot. Lunatyk miał cichą nadzieję, że uda się zrobić podmiankę i
on z Ann zajmą namiot Glizdka, a jego, Dorcas i Łapę wcisną do trójki.
Gdy pociąg stanął, zaczęli w
pośpiechu zabierać swoje kufry i sprzątać rzeczy, które po drodze rozrzucili po
przedziale. Dorcas właśnie chowała do torby swoją książkę, gdy Syriusz,
uśmiechając się tak szarmancko, jak tylko potrafił, wziął do jednej reki jej
ciężką walizkę.
-Pomogę ci – powiedział, zakładając
odgórnie, że dziewczyna będzie tym pomysłem wniebowzięta. Dorcas jednak tylko uniosła
nieznacznie brwi i skinęła głową. No cóż, jak ktoś chce odwalić za nią ciężką
robotę, głupio go powstrzymywać. Martwiła się, że wyobrażenie Łapy o niej i
tym, co ich łączy, daleko odbiega od rzeczywistości.
Wyszli z pociągu i po krótkim
pożegnaniu na peronie każdy poszedł w swoją stronę – nie było co wylewać łez,
skoro za dwa dni jadą pod namioty. Glizdogon poszedł do rodziców, po Rogacza
przyjechał ojciec, Lunatyk zabrał się z Ann i jej bratem, a na Lily czekała ta
jej nadęta siostrunia, której Dorcas chętnie wbiłaby widelec w gardło. Została
tylko ona i Syriusz, który zamiast do Rogacza, wybierał się do rodzinnego domu
po swoje ostatnie rzeczy. Pech chciał, że było to prościutko po drodze do domu
Dorcas, której rodzice byli w pracy i nie mogli jej odebrać.
-Dzięki za walizkę, już sobie
poradzę – powiedziała, próbując się usamodzielnić, ale nic z tego. Łapa jak już
się na coś uweźmie, to nie ma zmiłuj.
-Daj spokój, pomogę ci. W końcu
przez te siedem lat trochę rzeczy ci się w niej nazbierało – Dorcas dała za
wygraną, wbijając ręce w kieszenie dżinsowej kurtki.
Wyszli już z dworca, a biorąc pod
uwagę, że do domu Łapy mieli może z pół godziny, nie opłacało im się jechać
metrem. Szli więc przez przeludnione ulice Londynu, gdzie każdy gdzieś gonił i
się spieszył, nie patrząc nawet na drugiego. To takie typowe dla mugoli, pomyślała Dorcas, oddawać się temu zgiełku i gonitwie, mając oczy zamknięte na cały świat.
-Gdzie dokładnie jedziemy na to
wybrzeże?
-Chyba gdzieś niedaleko Dover, nie
jestem pewna – odparła. – Ale nie mogę się już doczekać.
-Pójdziemy na plażę, tylko ty i ja,
a potem… - Syriusz rozmarzył się, posyłając jej uśmieszek i spojrzenie, które
mogło znaczyć tylko jedno.
-Nic z tego jak się nie będziesz mył
– odparowała z uśmiechem. Lubiła się z nim przekomarzać i lubiła go jako
przyjaciela. Nawet pomimo tych całych cyrków, które ostatnio jej wyprawiał,
czuła się swobodnie w jego towarzystwie.
-Kochana, teraz to w ogóle będzie
luksus. Wyprowadzam się na swoje.
-Serio? – zdziwiła się. Wiedziała,
że ma kiepską sytuację rodzinną, ale nie spodziewała się, że zechce tak szybko
się usamodzielnić, szczególnie w obecnej sytuacji politycznej.
-Od lat zbierałem pieniądze, żeby to
zrobić – wyznał. – Nie chcę mieszkać z moją matką, a nie chcę też być ciężarem
dla Potterów. Idę teraz dopakować resztę swoich rzeczy, a potem od razu szukam
mieszkania. Najwyżej przenocuję w Dziurawym Kotle. W każdym razie nie zamierzam
tam wracać – gorycz w jego głosie sprawiła, że Dorcas momentalnie zmiękło
serce.
-Jak chcesz, możesz się zatrzymać u
mnie na parę dni – zaproponowała. – Moja starsza siostra w zeszłe lato wyszła
za mąż i mamy wolny pokój, rodzice na pewno nie będą mieli nic przeciwko.
-Dzięki – wzruszył ramionami. –
Wiesz, tak sobie myślałem… jak już coś znajdę, głupio będzie mieszkać samemu –
spojrzał na nią przelotnie. – To jakbyś chciała, drzwi zawsze będą otwarte.
Dorcas nie wiedziała, co powiedzieć.
Nie oczekiwała od niego takich propozycji. Jasne, że chciała przenieść się na
swoje i tak dalej, ale nie sądziła, że ma to nastąpić tak szybko.
-Oczywiście bez zobowiązań – dodał
szybko, błędnie odczytując jej milczenie.
-Nie, to nie tak – powiedziała. – Po
prostu nie wiem co o tym myśleć. Musiałabym pogadać z rodzicami, przespać się z
tym i tak dalej.
-Przecież mówię, że się nie spieszy.
Jak na razie nie mam nawet tego mieszkania. Tylko jakbyś kiedyś chciała, to nie
ma sprawy.
-Przyznaj, że chcesz, żeby ktoś ci
się do czynszu dokładał – zażartowała, a Łapa się zaśmiał.
-Też dobry pomysł. Muszę iść się
popytać o jakąś pracę i tak dalej.
Nie podejrzewała, że Syriusz jest
tak odpowiedzialny. Tymczasem on całkiem na poważnie mówił, że znajdzie pracę,
zamieszka osobno i stanie się już całkiem dorosły. Podobało jej się to. Minęli
już jego dom, ale uparł się, żeby odprowadzić ją aż po same drzwi, maszerując przez
kolejne 15 minut.
-Jest jeszcze jedna sprawa – powiedział,
patrząc jej w oczy tak poważnie, że przez chwilę myślała, że to ktoś inny.
Uniosła brwi, by zachęcić go do dalszego mówienia. – Wiem, że mieliśmy mieć
układ „przyjaciele z bonusem” i tak dalej, ale..
Dorcas przygryzła dolną wargę i
niemal niesłyszalnie westchnęła. Wiedziała, że w końcu dojdzie do tej rozmowy,
ale miała nadzieję, że przynajmniej dopiero za jakiś czas. Jej umysł zaczął
działać na podwyższonych obrotach, podczas gdy Łapa kontynuował.
-…wiesz, tak sobie myślałem, czy nie
warto by spróbować czegoś więcej.
-I mówisz mi to tak, ot, na
spacerku? – zironizowała.
-Nie no pomyśl o tym: ty jesteś
piękna i zabawna, ja przystojny i powalający, nie ma opcji, żeby to nie
zadziałało – uśmiechnął się szarmancko, a dziewczyna przewróciła oczami.
Jeśli
chodzi o zachowanie Łapy to wracamy do normy, pomyślała. Chciała z kimś
byś bardziej niż czegokolwiek na świecie. Chciała mieć kogoś kto ją przytuli i
powie, że wszystko będzie dobrze, pogłaszcze po głowie, pocałuje i będzie
cieszył się jej szczęściem. Chciała tego niemalże desperacko i dlatego właśnie
bała się z kimkolwiek związać. W obawie, że weźmie pierwszego-lepszego, któremu
nie będzie potrafiła się odwzajemnić, bo nie będzie go kochała i jedyne, co zrobi,
to go zrani.
-To nie jest takie proste –
powiedziała w końcu.
-Przyznaj, że jestem spektakularnym
kochankiem – zażartował Łapa, a ta się roześmiała.
-Wiesz, że jesteś. Jesteś też
zabawny, spontaniczny, inteligentny, ciągnie cię do rebelii i tak dalej –
mówiąc to chciała podkreślić, że uwielbia te jego cechy. – Ale zaskoczyłeś
mnie.
-To wiesz co? Mam pomysł – byli już
pod jej domem, więc stanął naprzeciwko niej, by móc patrzeć w jej oczy. – Dam ci
czas. Namyśl się. Ile potrzebujesz?
-Ja wiem? Dwa dni? Trzy? Nie mogę po
prostu dać ci znać? – zapytała.
-Nie. Musimy dokładnie określić ramy
czasowe. Dwa dni?
-Dwa dni – zgodziła się.
-W takim razie za dwa dni od teraz –
tu spojrzał na zegarek. – O godzinie 19.34 mi powiesz. Do tego czasu żadnego
seksu – Dorcas spojrzała na niego trochę jak na idiotę. – Wiem, w mojej głowie
brzmiało to lepiej – przyznał z nieporadnym uśmiechem. – Umowa stoi?
-Stoi – przybili piątkę, a Łapa
odwrócił się na pięcię i odszedł w swoją stronę, zostawiając ją wbitą w ziemię.
-Mężczyźni – mruknęła tonem, jakby
mówiła najgorsze przekleństwo.
Ten wypad pod namioty zapowiada się ciekawie! Hmm, co tam się będzie pod namiotami działo, że hoho!
OdpowiedzUsuńKurczę... jeszcze niedawno zaczęłam czytać twoje opowiadanie i już koniec roku szkolnego. Szkoda trochę, bo nie wiem czemu, myślę, że zbliżasz się do końca opowiadania!
Cieszy mnie, że będziesz poświęcać uwagę Dorcas - twoja jest inna, oryginalna, nie taka jak większość blogów o Huncwotach ją kreuje. Podoba mi się ta postać - jest taka naturalna.
No i czekam na następny rozdział, na którego mam nadzieję nie będę musiała czekać długo! Bo ci spamy będę robić! ;P
zbliżam się do końca, ale opowiadanie będzie dużo dłuższe niż na początku przewidywałam ;) także spoko, jeszcze trochę rozdziałów przed nami :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny. Ciekawe co będzie się działo na tym biwaku^^ Cieszę się, że będzie trochę więcej Dor bo to jedna z moich ulubionych postaci (zaraz po Luniaczku, Rogaczu i Łapci oczywiście). Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;***
Śliczne. Pisz szybko dziewczyno bo nie mogę się doczekać, aż Voldemort "upomni się" o Remusa. <3
OdpowiedzUsuń