_______________________________________
Remus wciągnął na grzbiet koszulkę,
która wydawała mu się w miarę czysta i nawet jeszcze troszkę pachniała
proszkiem do prania. Nie to, co James, który właśnie rozpylał dezodorant po ich
dormitorium, chociaż wczoraj wieczorem się mył.
-Rany, teraz to Lily musi cię
docenić. Nawet się dla niej wykąpałeś – skitował Łapa, widząc poczynania
przyjaciela. Dziś sobota, więc wszyscy wybierali się do Hogsmeade, a skoro
Rogacz umówił się z Lilką, ich grono miało być nieco okrojone.
-Zamierzam ją totalnie oczarować –
odparł Rogacz. – Dziś wieczorem będzie już moja, zobaczycie.
Był, o ile to możliwe, jeszcze
bardziej pewny siebie niż zwykle. Lunatyk pokręcił z niedowierzaniem głową.
Zazdrościł Rogaczowi. Jego stosunki z Ann pozostawiały ostatnio wiele do
życzenia, a on nie miał pojęcia, co z tym zrobić. Czuł się bardziej bezradny
niż kiedykolwiek wcześniej. Chciałby ją gdzieś zabrać, móc się razem śmiać i
gadać o głupotach, może poleżeć w jakiejś wysokiej trawie i podrażnić się z jej
sukienką, wyciągać twarze ku słońcu i opowiedzieć sobie nawzajem o swoich
marzeniach, jak to zwykle robią zakochani w filmach. Uśmiechnął się sam do
siebie i nawet na chwilkę zapomniał, co stoi mu na przeszkodzie. A, no tak,
jest krwiożerczym bydlakiem, regularnie tracącym świadomość własnego „ja”.
Jednak chciałby jej powiedzieć, naprawdę. Chciał, żeby wiedziała, że to
wszystko, to nie jest jego wina. Jeśli go takim zaakceptuje, mógłby zaprosić ją
na randkę. Wtedy najgorszą rzeczą, jaką mogłaby zrobić, to ze strachu odmówić.
-Ej Luniek, idziesz czy będziesz się
tak wpatrywał w to okno? – zaczepił do przechodzący Łapa, a Remus zaraz poszedł
za chłopakami. Dziewczyny miały być w Pokoju Wspólnym, ale jak na razie, ani
widu, ani słychu. – Rany, jak ja nienawidzę, jak one się tak spóźniają –
narzekał Syriusz, opadając na fotel.
Po chwili przez drzwi prowadzące do
damskich dormitoriów wyszła Lily, w obcisłych dżinsach i wydekoltowanym
sweterku. Rogacz, przepełniony dumą, podszedł do niej do razu i posyłając
jeszcze jeden łobuzerski uśmiech kolegom, wyszedł z dziewczyną z wieży
Gryffindoru.
-Ten to ma farta – skomentował
Glizdek.
-Przestań tak gadać – odparował
Remus. – Przecież jakbyś zaprosił tę piątoklasistkę z Huffelpuffu, na którą tak
wybałuszasz gały, to pewnie by się zgodziła.
-Z tym, że w życiu się nie zbiorę na
odwagę – Peter był niemalże załamany. Podobała mu się niejaka Rita Puddlemore,
piegowata blondynka, jednak był zbyt nieśmiały, by do niej zagadać. A szkoda,
bo dziewczyna też wodziła za nim wzrokiem przy śniadaniu.
-No wreszcie! – zawołał Łapa, gdy
przyszły Dorcas i Ann. – Myślałem, że się was nie doczekam.
-Chciałbyś – mruknęła opryskliwie
Dorcas.
Remus spojrzał na Annabel i jego
serce okręciło się wokół własnej osi. Choć dziewczyna miała zwykłe proste
spodnie i szarobury sweter, to i tak strasznie mu się spodobała.
-Cześć – uśmiechnął się, gdy Ann
podeszła do niego.
-Hej – odparła.
Szli za Syriuszem, Dorcas i Peterem,
rozmawiając o działaniach politycznych przeciw wysiedlaniu goblinów w XVI
wiecznej Anglii, za panowania ministra Grey’a. Choć to wydawałoby się dziwne,
lubili takie rozmowy. Wymiana poglądów była dla obojga bardzo ważna, a ani
Huncwoci, ani tym bardziej Lily z Dorcas, nie mieli ochoty wysłuchiwać o goblinach
czy konstytucji.
-No co ty! Lewicowcy mieli masę do
powiedzenia w tych wyborach – zaoponował w pewnym momencie Lunatyk, po czym się
rozkojarzył. – O, szukałem ostatnio tych żelków.
-Jesteśmy w Miodowym Królestwie,
przynajmniej tutaj zachowujcie się,
jakbyście byli normalni – powiedział Syriusz, odwracając się w ich kierunku.
-Odwal
się – odparł Remus. – To, że jesteś tępy nie oznacza, że my nie możemy sobie
pogadać.
-Żebym
ci nie przypomniał, kto tu jest największym debilem, Luniu – odparował Łapa. To
jasne, że oboje stroili sobie żarty. – Już dostałeś tytuł super osła. Mam
przypomnieć, za co? – uśmiechnął się wrednie, a Lunatyk spojrzał na niego spode
łba. Chodziło oczywiście o całą tę sprawę z całowaniem Ann.
-Dobra,
tym razem wygrałeś. Ale jeszcze znajdę coś na ciebie.
-Nie
mogę się doczekać. Ej Peter, widziałeś to? – zawołał do Glizdogona, po czym
odszedł w jego kierunku.
-Remus…
- zaczęła Annabel, gdy wracali z Hogsmeade. – Może zobaczymy się dzisiaj po
kolacji? Chciałabym z tobą pogadać.
-Jasne,
nie ma sprawy – rozpromienił się chłopak. – To może od razu z Wielkiej Sali
pójdziemy na błonia, co?
-Okej
– przytaknęła.
Czuła,
że musi z nim porozmawiać o tym wszystkim, co nie daje jej spać. O tym, że dla
niej takie coś, jak pocałunek, ma znaczenie. Że nie wierzy, żeby był typem
faceta obcałowującym wszystkie dziewczyny dla zabawy. Żeby powiedział, o co tak
naprawdę chodzi. Żeby jej wyjaśnił parę spraw.
Lily
wróciła do dormitorium dopiero przed kolacją, cała rozanielona.
-Pocałował
mnie! – niemal wykrzyknęła, z wielkim uśmiechem na twarzy, niemal skacząc z
radości.
-James?
– zdziwiła się Ann. – A nie mówiłaś kiedyś, że prędzej rzucisz się pod Hogwart
Express niż dasz mu się choćby dotknąć?
-Dawno
i nie prawda – machnęła ręką Ruda. – Wiecie, on naprawdę się zmienił.
Wydoroślał, serio. No nie patrzcie się tak! – zachichotała i rzuciła się na
łóżko.
-Zachowujesz
się jak walnięta zakochana dwunastolatka – stwierdziła Dorcas. – Patrz, Ann
jest na wieczór umówiona z Lunatykiem, a nie podskakuje, nie chichocze i nie
podśpiewuje w kółko jego imienia.
-Pewnie
dlatego, że chcę z nim zwyczajnie pogadać – Annabel sprowadziła na ziemię obie
dziewczyny, które już miały zamiar naskoczyć na nią z przesłuchaniem.
-O
czym? Coś się stało? – zapytała Lily. Widziała, że coś się dzieje. – Ostatnio
oboje dziwnie się zachowujecie. Dziewczyno, weź się w garść. Kto ci pomoże, jak
nie my?
-Popieram!
– wrzasnęła Dorcas, przebierając się w wygodną luźną bluzkę. – Tylko szybko, bo
kolacja za 15 minut.
-Czy
wy musicie być takie dociekliwe? – westchnęła Ann. – No dobra. Jak byliśmy w
Londynie…
-Wiedziałam,
że do czegoś doszło! Opowiadaj – podekscytowała się Dorcas.
-Mówiłam
wam, że zawaliło się metro. Remus wziął mnie za rękę i wyprowadził z tej całej
katastrofy. Ledwo wyszliśmy, metro zawalone. I wtedy mnie pocałował –
wytłumaczyła po krótce.
-Co?!
I wy to ukrywaliście? Zabiję! – powiedziała Lily, wściekajac się.
-Daj
mi skończyć – Ann pokazała jej język. – Pocałował, a potem mnie przeprosił i
dodał, że to nic nie znaczyło. – dziewczyna czuła, jak do oczu podchodzą jej
łzy.
-Biedna
– mruknęła Dorcas ze szczerym współczuciem. – I ty to tak w sobie dusiłaś?
-A
potem, w pociągu – ciągnęła Annabel. – Powiedział, że nie chciałby, żeby nasze
kontakty uległy zmianie i, że jestem świetną przyjaciółką.
-Kłamca!
– oskarżyła Lupina Lily, przytulając Ann, która tak długo dusiła to w sobie, że
teraz już na dobre się rozbeczała. – Słuchaj, Remus nie jest chłopakiem, który
całuje byle kogo. James mi dzisiaj mówił, że jeśli chodzi o uczucia, Lunatyk ma
jakieś zachamowania i boi się związków ale nie powiedział, dlaczego.
-Zresztą
widać, że mu się podobasz – dodała Dorcas. – Patrzy na ciebie jak w obrazek,
nieważne, czy ubierzesz ładną sukienkę czy ten ochydny sweter z dzisiaj, widać,
że ma cię za najpiękniejszą.
-Odwal
się od mojego swetra – powiedziała żartobliwie Ann poprzez łzy.
-Ale
serio ci mówię. Ty tego nie widzisz, ale on ewidentnie na ciebie leci, i to
jak!
-Dokładnie
– dodała Lily. – Ale widocznie boi się angażować i jest emocjonalnym
popaprańcem, a ty potem przez to cierpisz. No, nie płacz już, kochana. Głowa do
góry. Masz – Lily podała jej jakiś niebieski materiał. – Ubierz tę bluzkę i idź
tak na kolację. Zobaczy, co traci. A potem mu wszystko wygarnij.
-Świetny
pomysł – poparła ją Dorcas. – No, przebieraj się. Zaraz przemyję ci te cudne
oczęta .
Annabel
nie chciała się kłócić, więc ubrała śliczną, wydekoltowaną błękitną bluzkę
Lily, a Dorcas wzięła waciki i tonik i zaczęła przemywać jej oczy.
-Jesteście
najlepsze – powiedziała Ann, gdy schodziły na kolację.
-Spróbowałabyś
powiedzieć, że nie – odparła Dorcas.
Na
kolacji, istotnie, Lupin nie mógł oderwać wzroku od panny Rose. Choć zazwyczaj
też przychodziło mu to z trudem, tym razem wydekoltowana bluzeczka Lily
sprawiła, że wgapiał się chamsko tam, gdzie nie powinien (a kusiło!).
-Ann,
idziemy? – zapytał, gdy skończyli jeść. Dziewczyna przytaknęła i wstała z
miejsca.
-Ej
Lunio, zaniedługo będzie zmierzchać – słowa Petera były nieco poza wątkiem
jakiejkolwiek rozmowy przy stole. Remus machnął tylko ręką i poszedł.
Gdy
przechodzili, Lily z Dorcas pokazały Annabel uniesione kciuki i puściły oczka.
Ann przewróciła oczami, wiedząc, że nie zasną, póki nie wróci i nie opowie im
wszystkiego – w dodatku baaardzo szczegółowo.
Na
błoniach było stosunkowo chłodno, a spadajace liście plątały im się pod nogami
przy mocniejszych podmuchach wiatru. W powietrzu czuć było jesień, która
niebawem miała rozchulać się na dobre. Na szczęście wieczory były jeszcze w
miarę długie, więc mieli jakieś pół godziny nim wzejdzie księżyc.
-To
o czym chciałaś pogadać? – zapytał Remus.
-Nie
wiem, jak zacząć… - wyznała. Jeszcze nigdy nie była w takiej sytuacji i
zazwyczaj podobnych rozmów unikała jak ognia.
-Hej,
nie jesteś na lekcji – zażartował. – Nie musisz układać kwiecistych zdań.
-No
tak – uśmiechnęła się. – Więc wiesz, wiem, że… kurczę, już poległam na tych
zdaniach.
Chłopak
się zaśmiał, a ona zaczęła nerwowo wykręcać palce.
-Chcę
wrócić do rozmowy w pociągu – wyznała wreszcie.
Przygryzła
wargę, obserwując jego reakcję. Przymknął na chwilę oczy i wydawałoby się, że
westchnął na tyle cicho, by ona nie mogła tego usłyszeć. Czasem robił tak, gdy
nauczyciel go pytał, a on nie znał odpowiedzi.
-Myślałem,
że to już ustaliliśmy – powiedział zrezygnowany.
-Tak,
tak, bez dwóch zdań – zgodziła się płochliwie.
Po chwilki
jednak pomyślała, że robiła tak całe życie. Odsuwała samą siebie na drugi plan,
byle inni byli zadowoleni, byle nie sprawiać nikomu kłopotów. Byle nikt nie
musiał mówić tego, czego nie chce, nie musiał się tłumaczyć ani wyjaśniać. W
tej chwili jednak zaczęła odnajdywać w sobie nowo odkryte pokłady energii,
która niemal zmuszała ją, by wreszcie się postawiła.
-Nie
– powiedziała, sama dziwiąc się mocy swojego głosu. – Chcę i mam prawo
wiedzieć, dlaczego podjąłęś taką decyzję – chłopak chciał jej przerwać, ale
ciągnęła dalej. – Remus, może się mylę, ale zawsze wydawało mi się, że cię
znam. I nigdy nie byłeś chłopakiem, który robił coś, co nie miało dla niego
znaczenia. Tym bardziej nigdy nie całowałeś dziewczyny, która nic by dla ciebie
nie znaczyła. Myślę, że przynajmniej zasługuję na wyjaśnienie, bo na nic więcej
nie mam nadziei. Ale to jedno mi jesteś winien.
Wbiła
w niego stalowe spojrzenie. Była to chyba pierwsza chwila w jej życiu, gdy
czuła się gryfonką.
-Masz
rację – przyznał cicho po chwili milczenia. – Nigdy nie robiłem nic, co nie
miałoby chociaż odrobiny sensu. I… musisz wiedzieć, że to… kiedy cię
pocałowałem… niech to szlag – zaklął. Nie potrafił zebrać się w sobie.
-Hej,
nie jesteś na lekcji. Nie musisz układać kwiecistych zdań – przypomniała mu
Ann, papugując jego żart. Chłopak rozluźnił się, patrząc ciepło w jej oczy.
-Chodzi
mi o to, że jesteś dla mnie ważna. Nawet bardzo. Ale ja nie mogę się wiązać z
żadną dziewczyną, szczególnie tak wartościową jak ty. Jest mi z tym ciężko i
strasznie mi przykro, że cię to dotknęło, ale zwyczajnie nie mogę.
-Dlaczego?
– zapytała. Nie miała zamiaru odpuszczać. Chłopak milczał. – Powiesz mi czy
nie?
-Mogę
wybrać drugą opcję? – spojrzał na nią niepewnie. – Serio, nie chcę o tym gadać.
-Ale
Huncwoci wiedzą – powiedziała. Była stuprocentowo pewna swoich słów, a Remus
nie zaprzeczał. – To ma związek z pełnią, tak?
Powiedziała
w końcu. W jego oczach zobaczyła potwierdzenie. Wyglądał w tej chwili tak
żałośnie, że cała jej niesamowita energia prysnęła. Pomimo, że wróciła do
swojego zwyczajnego tonu, nadal nie odpuszczała.
-Remus…
- zaczęła cicho, delikatnie dotykając jego ramienia. – Zależy mi na tobie.
Jesteś świetnym człowiekiem, wartym o wiele więcej, niż myślisz. Nie ejstem
paplą, nikomu nic nie powiem. Po prostu… zawsze myślałam, że traktujesz mnie
jak przyjaciółkę, a przyjaciele wiedzą o swoich problemach. Może mogłabym ci
pomóc? Słuchaj, jest wiele eliksirów, które potrafią złagodzić ból przemiany i
sprawić, że twoje zmysły nie będą całkowicie zamroczone, a…
-Luniek!
– ktoś wrzasnął.
Nie
dane jej było dokończyć, bo właśnie w ich stronę pędziła reszta Huncwotów.
-Ty
wiesz? – powiedział tylko zszokowany Lunatyk, a ona wzruszyła ramionami.
-Nie
jestem głupia. A to nie jest koniec świata.
-Nie
rozumiesz, ja… - chciał coś dodać, ale dopadli ich Łapa, Rogacz i Glizdogon.
-Idioto,
księżyc – powiedział Łapa, targając go za koszulkę.
Lunatyk
spojrzał z przestrachem na wschodzący księżyc. Zawsze w dzień pełni czuł się
strasznie. Był blady, rozedrgany, nie potrafił się na niczym skupić. Dziś
jednak żadna z tych rzeczy nie miała miejsca. Zaczął się trząść.
-Nic nie
rozumiem – wydyszał. – Nic nie czułem... – po czym krzyknął do Annabel. –
UCIEKAJ!
Zawył z
bólu, gdy spod jego opuszków palców wybiły się wilcze pazury. Padł na ziemię.
Annabel stała jak wryta. Od dawna podejrzewała, że Remus jest wilkołakiem. W
końcu wszystko właśnie na to wskazywało: wypadki, blizny. Zawsze w dzień pełni
wyglądał okropnie.
-Uciekaj! –
powtórzył James. Szarpnął ją za rękę, co dopiero obudziło ją z zamyślenia i
wywołało jakąkolwiek reakcję. Obejrzała się na Rogacza, jej źrenice się
rozszerzyły. Spojrzała jeszcze po raz ostatni na Remusa, przeżywajacego
cierpienie związane przekształcaniem się ciała. Pobiegła do zamku, kryjąc się
za frontowymi drzwiami. Spojrzała przez szparę, którą specjalnie tam zostawiła.
Zobaczyła, jak dumny jeleń i wielkie czarne psisko zaganiają rozwścieczonego
wilkołaka w stronę lasu. Ściagnęła brwi. Huncwoci musieli być animagami, pewnie
pomagali Lunatykowi.
Gdy zniknęli
za linią drzew, poszła do łazienki. Przemyła twarz lodowatą wodą. Ręce jej
drżały. Gdy trochę ochłonęła uznała, że może iść dormitorium.
-I jak? –
zapytała Lily od razu, gdy tylko Annabel weszła.
-Właściwie
to niewiele się działo – wzruszyła z ramionami. – Gdy miał mi już coś
powiedzieć, przyszli Huncwoci, mówiąc, że musi gdzieś z nimi pilnie iść.
-Oni to
wszystko potrafią zepsuć – podsumowała Dorcas.
No nareszcie się dowiedziała! I po co to krył, skoro Annabel go przez to nie odrzuciła! Ach ten James i te jego pomysły, jak się uprze, to potrafi i dzięki swojej udawanej dojrzałości dobył Lily. Ciekawe czy ona się dowie, że on tak specjalnie ;P Jak dla mnie te rozdziały powinny być jeszcze dłuższe ;P
OdpowiedzUsuńCuuuuudo,nic więcej nie napiszę,bo wszystko jest idealnie jak nw co :D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;*